Logo Grunwald
Historia

Historia

Inscenizacja

Inscenizacja

Wielka wojna z zakonem krzyżackim oraz “bitwa pod Grunwaldem”

6 sierpnia 1409 roku wielki mistrz Ulrich von Jungingen wypowiedział Władysławowi Jagielle wojnę. Akt wypowiedzenia wojny dotarł do polskiego monarchy 14 sierpnia, w Nowym Korczynie, a już w dwa dni później pierwsze oddziały krzyżackie wtargnęły do Polski, atakując ziemię dobrzyńską, Kujawy i Krajnę. Jednocześnie nastąpiło uderzenie z Nowej Marchii na północno-zachodnią część Wielkopolski. W wyniku tej akcji w rękach Zakonu znalazła się ziemia dobrzyńska oraz miasto Bydgoszcz, podstępnie wydane Krzyżakom przez niemieckich mieszczan. Na początku października Jagielle udało się odbić Bydgoszcz. W dwa dni później zawarto rozejm, zaś wspomniany już casus belli, czyli spór o Żmudź, został przekazany pod sąd rozjemczy króla czeskiego Wacława Luksemburskiego. Wyrok, wydany w lutym 1410 roku, był skrajnie niekorzystny dla strony polskiej, toteż nic dziwnego, że Władysław i Witold nie podporządkowali się orzeczeniu władcy Czech, zdaniem którego Zakonowi miała przypaść nie tylko Żmudź, ale i cała Litwa. Ponieważ rok 1409 nie przyniósł rozstrzygnięcia, jasne stało się, że do walnej rozprawy musi dojść w roku 1410.

?

Obie strony starannie przygotowywały się do wojny, nie zaniedbując jednak dyplomacji. Krzyżacy pozyskali sobie sprzymierzeńca, króla Zygmunta Luksemburskiego, który obiecał uderzyć na Polskę od południa. Z kolei Jagiełło rozesłał listy do najważniejszych osób w Europie, w których informował o przyczynach wojny i wskazywał na krzyżackie nieprawości. Król Polski wysyłał również poselstwa do europejskich władców, prosząc, by nie wspomagali oni Krzyżaków. Cała zima upłynęła stronie polskiej na łowach w celu zaprowiantowania armii. Solone mięso odsyłano do Płocka, gdzie panował królewski sprzymierzeniec, książę mazowiecki Ziemowit IV. Z zagranicy ściągano sławnych polskich rycerzy, przebywających głównie na dworze Zygmunta Luksemburskiego, na czele ze sławnym w całej Europie Zawiszą Czarnym. Po stronie Zakonu stanęli książęta pomorscy, z kolei książęta mazowieccy – wspomniany Ziemowit IV oraz Janusz, książę warszawski, wsparli stronę polsko-litewską. W grudniu 1409 roku, w Brześciu Litewskim odbyła się tajna rada wojenna, w której uczestniczył, oprócz Jagiełły i Witolda, podkanclerzy królewski Mikołaj Trąba. Podczas tej narady opracowano plan letniej kampanii. Główne uderzenie zamierzano skierować na Malbork, chcąc w ten sposób zmusić wielkiego mistrza do podjęcia walnej rozprawy. Jako miejsce koncentracji wojsk wybrano Wolborz nad Wisłą. W celu szybkiej przeprawy wojsk i zaskoczenia Krzyżaków zlecono mistrzowi Jarosławowi budowę mostu pontonowego, który ten w największej tajemnicy całą zimę budował w Kozienicach.

Wielki mistrz Ulrich von Jungingen spodziewał się uderzenia dwóch, niezależnie od siebie operujących armii. Według niego Litwini uderzyć mieli w kierunku Żmudzi, zaś Polacy w kierunku Pomorza Gdańskiego. Dlatego skoncentrował część swych sił pod Świeciem, jednocześnie zabezpieczając swe tyły silnie obsadzonymi zamkami w Ragnecie i Kłajpedzie. Tymczasem Jagiełło przechytrzył mistrza. 24 czerwca król Polski spotkał się w Wolborzu z dostojnikami na naradzie wojennej, podczas której zapewne wyjawił plan kampanii, ułożony w grudniu ubiegłego roku w Brześciu. 26 czerwca rozłożył się obozem w Lubochni, zaś następnego dnia przekroczył granicę Mazowsza. 30 czerwca 1410 roku polskie oddziały przekroczyły Wisłę pod Czerwińskiem, po zbudowanym przez mistrza Jarosława „moście wspaniałej konstrukcji”, który następnie rozebrano i odesłano do Płocka. 2 lipca wojska koronne połączyły się z siłami mazowieckimi oraz wojskami litewskimi pod wodzą księcia Witolda, którego wspomagał oddział tatarski, prowadzony przez kandydata do tronu chańskiego – Dżelal-ed-Dina. Tego samego dnia do obozu polskiego przybyli posłowie węgierskiego króla – Mikołaj de Gara, palatyn królestwa, oraz Polak Ścibor ze Ściborzyc, palatyn Siedmiogrodu, a także Krzysztof de Kunzendorf, zachęcając polskiego króla do pokoju. Jagiełło zgodził się na rokowania, propozycję tę odrzucił jednak wielki mistrz. Wydaje się jednak, że posłowie węgierscy przybyli do obozu polskiego raczej na przeszpiegi niż z realną chęcią doprowadzenia do pojednania, skoro 12 lipca wręczyli Jagielle akt wypowiedzenia wojny przez Zygmunta Luksemburczyka. Fakt ten został wówczas zatajony przed wojskiem. Wiedziała o nim jedynie ośmioosobowa rada wojenna. Po przekroczeniu Wisły połączone wojska rozpoczęły pozorowany atak na zajętą przez Krzyżaków ziemię dobrzyńską. Po tygodniu jednak skierowano się nagle wprost na terytorium zakonu krzyżackiego, planując sforsować bród na Drwęcy pod Kurzętnikiem i ruszyć wprost na stołeczny Malbork. Marsz pod Kurzętnik trwał od 2 do 11 lipca. Już na ziemi krzyżackiej, 9 lipca, stając na dużej polanie, Jagiełło dokonał przeglądu wojsk. Zaskoczony zachowaniem armii Władysława Jagiełły, wielki mistrz wycofał trzon swego wojska spod Świecia i pojawił się nad Drwęcą, chcąc utrudnić królowi przeprawę. Brody przez rzekę ufortyfikowano palisadami, wzmocniono również zamek w Kurzętniku, którego potężne ruiny na stromym wzgórzu wciąż jeszcze górują nad okolicą. Ponieważ przeprawa przez Drwęcę wiązałaby się ze zbyt dużymi stratami, Jagiełło 11 lipca podjął decyzję o odejściu spod Kurzętnika i nakazał marsz do Wysokiej koło Działdowa. Wielki mistrz również opuścił Kurzętnik i ruszył ze swą armią równolegle w tym samym kierunku, wzdłuż rzeki. Wojska polskie podążały dalej przez Lidzbark Welski i 13 lipca dotarły pod Dąbrówno, które zdobyły po krótkim oblężeniu. Armia, dowodzona przez polskiego monarchę, poruszała się z wzorową dyscypliną, zachowując porządek i kierunek marszu – na Malbork. Pod Dąbrównem wojska zatrzymały się obozem dwa dni. W noc poprzedzającą bitwę pewni „godni wiary rycerze” widzieli podobno księżyc obrócony w krew i ukazujący się nad nim czerwony od krwi miecz. Przed świtem 15 lipca Jagiełło zwinął obóz i wojsko wszystkimi drogami ruszyło w kierunku źródeł Drwęcy, na północ od Mielna. Pochód został przerwany, gdy napotkał wojska krzyżackie. W oczekiwaniu na nadejście taborów król zarządził rozbicie obozów. Rozbito również namiot królewski. Według Długosza stanął on na wyniosłym pagórku, „w stronę jeziora Lubień”. Tutaj, podczas mszy, doszła do króla polskiego informacja o nadejściu wrogów.

Skład i liczebność wojsk, które wzięły udział w bitwie pod Grunwaldem po dziś dzień jest przedmiotem sporów historyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że siły polskie były większe od wojsk zakonnych. Jedne z najdokładniejszych obliczeń, przeprowadzone przez prof. Andrzeja Nadolskiego, szacują siły krzyżackie na około 15 tys., polskie – 20 tys., a litewskie na 10 tys. Inne liczby podaje z kolei Marian Biskup. Według tego badacza armia polska liczyła około 18 tys. jazdy i kilka tys. piechoty, zaś sama armia litewska około 11 tys. jazdy. Armia zakonu krzyżackiego mogła liczyć około 21 tys. jazdy i kilka tys. piechoty. W rzeczywistości w żadnych jednak źródłach nie ma informacji o obecności piechoty w wojsku tak polsko-litewskim, jak i krzyżackim. Obecność zorganizowanych formacji piechoty, zważywszy na charakter mobilizacyjny polskiego rycerstwa, czyli tzw. expeditio generalis, pospolite ruszenie, jest mocno wątpliwy.

Rycerstwo polskie zorganizowane było w 50 chorągwi, w których, oprócz Polaków, znaleźli się również Czesi, Morawianie, Ślązacy, Mołdawianie. Oddziały, dowodzone przez księcia Witolda, składały się z 40 chorągwi, do których należały również oddziały ruskie, żmudzkie i wspomniany oddział tatarski, a także wojska Republiki Nowogrodu. Wojska krzyżackie składały się z 51 chorągwi, wśród których znajdowali się również goście zakonu z Niemiec, Szwajcarii, Śląska, Pomorza, Czech, Moraw i Inflant, a także zaciężni. Te dwie potężne armie stanęły naprzeciwko siebie rankiem 15 lipca, na polach między wsiami Grunwald, Stębark i Łodwigowo.

Król Władysław nie spieszył się do bitwy. Jego wojska stały w lesie, ukryte przed upałem, na który narażone były oddziały krzyżackie, toteż spokojnie wysłuchał do końca mszy i dopiero później zaczął wydawać rozkazy bojowe. Wojsku nakazał przepasać się wiechciami słomy, by móc rozpoznać się w zgiełku bitewnym. Jako zawołanie bojowe król podał nazwy dwóch miast. Były to Kraków i Wilno. Następnie król dokonał pasowania ponad tysiąca rycerzy. Zniecierpliwieni Krzyżacy przysłali wówczas królowi heroldów. Jeden z nich był posłem króla węgierskiego i niósł Jagielle w darze nagi miecz od wielkiego mistrza. Drugi poseł, poddany księcia szczecińskiego, niósł miecz Witoldowi od wielkiego marszałka. Posłowie, jak podaje Jan Długosz, odezwali się do Jagiełły w te słowy: Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu dwa miecze, ku pomocy, byś z nim i z jego wojskiem mniej się ociągał i odważniej, niż to okazujesz, walczył, a także żebyś się dalej nie chował i pozostając w lasach i gajach nie odwlekał walki. Jagiełło przyjął dar, a następnie przemówił do swego wojska. Po przemowie armia zaśpiewała „ojczystą pieśń” Bogurodzicę i uszykowała się do bitwy. Sam król nie wziął bezpośredniego udziału w bitwie. Stał ze świtą na wzgórzu, skąd miał dobry widok na pole walki i przez gońców wydawał rozkazy. Na prawym skrzydle wojsk Jagiełły, w rejonie Stębarka, ustawiły się wojska dowodzone przez księcia Witolda. Uderzyły one jako pierwsze na artylerię i piechotę krzyżacką. Przywiezione przez Krzyżaków działa zdołały oddać dwie salwy, nie czyniąc jednak żadnej szkody. Następnie jazda krzyżacka uderzyła na oba skrzydła Jagiełłowej armii. Wywiązała się zażarta walka. W jej wyniku powstały dwa ośrodki walki. Na prawym skrzydle walczyły wojska Witolda, zaś lewe skrzydło armii polskiej walczyło przeciw głównym siłom krzyżackim. Po godzinie zaciętej bitwy armia Witolda została zmuszona do odwrotu, który według Długosza przerodził się w ucieczkę. Zgodnie z poglądami współczesnych historyków mógł to być jednak równie dobrze manewr pozorowanego odwrotu na wzór taktyk wschodnich. Krzyżacy ruszyli za nimi w pościg, przekonani o rychłym zwycięstwie nad całą armią. Doszło do rozproszenia zarówno ścigających Krzyżaków, jak i Litwinów. Prawego skrzydła wojsk polskich broniły trzy chorągwie smoleńskie, dowodzone przez Semena Lingwena Olgierdowicza. Jedna z nich została niemal całkowicie wycięta.

Kiedy wojska krzyżackie wróciły z pościgu za Litwinami, okazało się, że lewe skrzydło wojsk polskich bierze górę nad siłami zakonnymi. W tej fazie bitwy doszło do dramatycznych wydarzeń, kiedy Krzyżacy o mały włos nie zdobyli wielkiej chorągwi królestwa, dzierżonej przez chorążego Marcina z Wrocimowic, który w pewnym momencie wraz z chorągwią spadł z konia. Nie doszło jednak do tego, gdyż rycerze pod nią walczący podnieśli ją i z dużym impetem zaatakowali krzyżackie chorągwie. Wojska krzyżackie zostały, po zaciętym boju, zmuszone do odwrotu i zaczęły uchodzić w kierunku obozu. Wielki mistrz, widząc, że przegrywa bitwę, zdecydował się na uruchomienie odwodu w sile 16 chorągwi. Na czele świeżych sił uderzył na centrum i lewe skrzydło polskiej armii. Prowadzony przez mistrza Ulricha odwód przegalopował niebezpiecznie blisko stanowiska dowodzenia Jagiełły, które znajdowało się na wzgórzu opodal. Widząc to, młody sekretarz królewski, Zbigniew Oleśnicki, zwrócił się do chorągwi „gończej” z prośbą, aby ta osłoniła monarchę. Rycerze odmówili, tłumacząc, że w ten sposób jeszcze bardziej zwrócą uwagę na polskiego władcę. Wówczas miało miejsce pamiętne wydarzenie, kiedy jeden z Krzyżaków, rycerz miśnieński Diepold von Kokeritz, powziął śmiały zamiar pojedynku rycerskiego i ruszył z kopią na samego króla. Król starł się z nim konno i zranił go kopią w twarz. Zaraz potem von Kokeritz został strącony z konia przez Zbigniewa Oleśnickiego i zabity. Król polski również dysponował odwodami, które dopiero teraz wprowadził do walki. Atak krzyżackich rezerw, pomimo początkowego zaskoczenia, skończył się ich okrążeniem i klęską w rejonie Stębarka. To wówczas zginął wielki mistrz Ulrich von Jungingen i wszyscy zakonni dostojnicy. W ostatniej fazie bitwy zdobyto krzyżacki obóz. Według relacji źródłowych, to właśnie szturm na krzyżacki tabor był najbardziej krwawym epizodem bitwy, co poświadczyły później badania archeologiczne. Bitwa trwała ponad sześć godzin i skończyła się około godziny 19.

Klęska Krzyżaków w bitwie pod Grunwaldem była zupełna. Zdobyto 51 chorągwi. Na polu bitewnym poległa niemal cała elita zakonna. Ocalał jedynie wielki szpitalnik Werner von Tettingen, który zbiegł do Elbląga i podobno chwilowo postradał zmysły. Na wieść o klęsce krzyżackiej miasta i zamki Prus wypędzały załogi krzyżackie i poddawały się stronie polskiej. Hołd Jagielle złożył m.in. Henryk Vogelsang, biskup warmiński, którego chorągiew walczyła pod Grunwaldem po stronie krzyżackiej. Ze strony polskiej zginęło, jak podaje Długosz, zaledwie 12 znaczniejszych rycerzy. Straty całego Jagiełłowego wojska nie przekroczyły prawdopodobnie 1 tys. ludzi. Dużo trudniej ocenić straty krzyżackie. Z listu do papieża napisanego przez późniejszego wielkiego mistrza – Henryka von Plauen, do papieża wynika, że na placu boju polec miało „18 tys. chrześcijan”, a zatem wojsk walczących po stronie zakonu. Jest to z pewnością liczba zawyżona. Według A. Nadolskiego, straty krzyżackie można oszacować na około 8 tys. wojska. Pewne jest jednak to, że z 250 członków zakonu krzyżackiego, biorących udział w bitwie, zginęło aż 203 i, co jest też znamienne, źródła mówią nam tylko o trzech Krzyżakach, którzy dostali się do niewoli i zostali później straceni z rozkazu wielkiego księcia Witolda.

Zwycięstwo było całkowite. Zachował się do naszych czasów wymowny list, który dzień po bitwie uradowany król napisał do swej ówczesnej żony, królowej Anny. Przytoczymy go tutaj w pełnym brzmieniu:

Najjaśniejsza Królowo, znakomita a nam wielce miła małżonko nasza Najdroższa!

Od czasu naszego rozstania zawsze i stale Stwórca nieba i ziemi otaczał nas i naszych swoją miłościwą łaskawością i dotąd zachował w pożądanym zdrowiu. Za Jego opieką, odkąd wkroczyliśmy na ziemie nieprzyjaciół, pod jakiekolwiek miasto podeszliśmy, aby je zdobywać, zawsze dostawaliśmy je bez oporu. Zaś we wtorek, w dzień święta Rozesłania Apostołów, mistrz Krzyżaków z całą swoją potęgą zbliżył się do naszych wojsk w zamiarze stoczenia bitwy, podczas gdy my słuchaliśmy Mszy św. Dosłuchawszy jej nabożnie do końca wyszliśmy ze wszystkim wojskiem naszym na pole bitwy, gdzie ustawiliśmy szyki, poczyniliśmy wszelkie przygotowania i zaczęliśmy gotować się do walki. I gdyśmy się już nawzajem dojrzeli, mistrz i marszałek Krzyżaków przysłali przez swych heroldów nam i najjaśniejszemu księciu panu Witoldowi, bratu naszemu najdroższemu, dwa miecze, tako mówiąc: „Wiedzcie królu i Witoldzie, że w tej godzinie stoczymy z wami bitwę i te miecze darowujemy wam, aby was wesprzeć, zaś miejsce bitwy albo nam dajcie wybrać, albo wy je wybierzcie”. Na co spokojnie tak odrzekliśmy: „Miecze, które nam przysłaliście przyjmujemy i w imię Chrystusa, który zgina karki pysznych, stoczymy z wami bitwę, lecz miejsce bitwy i walki ani umiemy, ani chcemy wyznaczyć. Które zaś Bóg Wszechmogący raczy nam dać, na tym bić się z wami będziemy”. Następnie bez zwłoki, gdyż jak wspomniano wojska były już ustawione, starliśmy się z nimi. W tym starciu, przy niezliczonym mnóstwem poległych z małą stratą z naszej strony, nie ramieniem naszej siły lub mnogością zbrojnego ludu, lecz mocą jedynie Boga, który oby raczył nam zawsze sprzyjać, usiekliśmy wspomnianych: wielkiego mistrza i marszałka, Szworcborga, jako też komtura elbląskiego i wielu innych komturów Krzyżaków. Innych zmusiliśmy do ucieczki i ścigaliśmy ich we własnej osobie przez dwie mile. Z uciekających niezliczone mnóstwo potonęło w wodach i rzekach, które im zagradzały drogę, a pozostali ubici, tak że bardzo niewielu uszło. Walcząc z tymi Prusakami, zwyciężonymi i powalonymi boską siłą, wzięliśmy i dzierżymy w niewoli Konrada Młodszego Oleśnickiego i Szczecińskiego oraz Krzysztofa de Hungar i innych gości krzyżackich niezliczonych.

Dan za Dąbrownem, na polu bitwy, we środę nazajutrz po Rozesłaniu Apostołów.

Władysław.

Wiktoria grunwaldzka odbiła się szerokim echem w całej Europie, chociaż reakcje były raczej negatywne. Władcy europejscy ograniczyli jednak swe niezadowolenie do ram dyplomatycznych. Ze sławnych osobistości jedynie Czech Jan Hus oficjalnie wyrażał swoje zadowolenie z faktu pokonania Zakonu przez Jagiełłę i Witolda.

W dzień po bitwie, 16 lipca, na pobojowisku odnaleziono zwłoki wielkiego mistrza, które król kazał okryć purpurą i, wraz ze zwłokami czterech innych dostojników krzyżackich, odesłać do Malborka, gdzie zostali pochowani przed świtem 19 lipca. Pozostałych komturów i rycerzy znakomitych, także polskich, kazał pochować w drewnianym kościele w Stębarku. Stolica Zakonu była kolejnym celem wojsk unii jagiellońskiej. Tutaj jednak do akcji przystąpił energiczny Henryk von Plauen, komtur Świecia, który nie brał udziału w bitwie. Już 18 lipca Plauen zjawił się w Malborku i ujął ster rządów żelazną ręką. Zebrał żywność, powiększył załogę o ściągniętych z Gdańska marynarzy, spalił miasto i gotował się do odparcia ataku. Do dziś niejasne są powody, dla których Jagiełło nie podążył pod Malbork wprost z pola bitwy, zwłaszcza że biskup Jan Kropidło 17 lipca wysłał do niego spod Malborka list, informujący o panice w szeregach Krzyżaków. Tymczasem wojska polskie po bitwie obozowały aż do 17 lipca, zaś pod Malbork dotarły dopiero 25 lipca. Istnieją jednak przesłanki by przypuszczać, że już 18 lipca, pewne bliżej nieokreślone chorągwie polskie, znajdowały się pod Malborkiem. Do momentu jednak przybycia całej potęgi Jagiełły i Witolda energiczny Henryk von Plauen zdołał już zorganizować skuteczną obronę zamku. Wojska polskie szturmowały mury zamku bez większych sukcesów, ale i bez zapału, do 19 września. Nie posiadały one ani dział zdolnych do burzenia potężnych malborskich murów, ani machin oblężniczych. Tymczasem nad Polską zaczęły zbierać się ciemne chmury. Na południowych krańcach państwa polskiego Zygmunt Luksemburski koncentrował znaczne siły. Po odwrocie wojsk polskich spod Malborka Krzyżakom zaczęły poddawać się miasta i twierdze, które po bitwie grunwaldzkiej przeszły na stronę Jagiełły, m.in. Elbląg, Przezmark, Pasłęk, Sztum, Morąg, Ostróda, Bratian, Nidzica, Tuchola, Gniew, Grudziądz. Władysław Jagiełło nie wykorzystał możliwości, jakie dała mu grunwaldzka wiktoria. Nie zdobył Malborka, co przesądziłoby o losie Zakonu na ziemiach pruskich.

Nowy wielki mistrz Henryk von Plauen, jak pisze Jan Długosz, powiedział to Jagielle wprost, kiedy spotkali się osobiście 8 grudnia 1410 roku w Raciążu: Zdarzały ci, Miłościwy Królu, nieba i sam los przychylny po trzykroć najszczęśliwszą porę, w której mogłeś zamek malborski z łatwością zdobyć i kraje zakonu krzyżackiego na zawsze opanować, ale nie umiałeś ze sposobności korzystać. Zagrożenie ze strony Zygmunta Luksemburskiego okazało się przesadzone. Jego wojska zostały łatwo odparte i rozbite pod Bardiowem, gdy Zygmunt wtargnął do ziemi sądeckiej. 10 października miała też miejsce bitwa pod Koronowem nad dolną Brdą, w której Polacy odnieśli zwycięstwo nad posiłkami zakonnymi, które z Rzeszy przywiódł ze sobą wójt Nowej Marchii Michał Kuchmeister. Dzięki temu zwycięstwu nie  doszło do połączenia wojsk Kuchmeistera z siłami Plauena i oddziałami inflanckimi, które operowały w ziemi chełmińskiej. Pomimo porażki pod Koronowem, zakon krzyżacki gotował się do dalszej walki. Jagiełło, wciąż obawiający się wojny na dwa fronty – z Krzyżakami na północy oraz Zygmuntem Luksemburskim na południu, zdecydował się na ugodę. Pokój, zwany toruńskim, zawarto 1 lutego 1411 roku. W myśl jego postanowień zakon rezygnował ze Żmudzi, lecz tylko na okres życia Witolda i Jagiełły, zwracał Polsce ziemię dobrzyńską, ponadto zobowiązał się do wypłaty 100 tys. kop groszy czeskich odszkodowania za wykup jeńców. Inne sporne sprawy, jak kwestia Santoka i Drezdenka miały być poddane sądowi arbitrażowemu. W ramach państwa krzyżackiego pozostać miały i Pomorze Gdańskie i ziemia chełmińska. Chociaż Wielka Wojna z zakonem krzyżackim, zwycięska dla Polski, nie została należycie wykorzystana przez króla Władysława, stanowiła moment zwrotny w historii zmagań polsko-krzyżackich. Od tej pory to Polska zyskała strategiczną przewagę w zmaganiach z Zakonem.

dr Szymon Drej

fot. Arkadiusz Rutkowski
Muzeum Historii Polski
Logo Patriotyzm Jutra

Strona internetowa powstała dzięki dofinansowaniu ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach programu „Patriotyzm Jutra”.

Share This
Skip to content