Historia
Inscenizacja
Kod Jana Matejki – Bitwa pod Grunwaldem okiem wielkiego malarza
Spośród sztuk pięknych, które zachowały dla nas historię, szczególne miejsce zajmuje malarstwo. W obliczu tekstu, szczególnie kronikarskiego, stajemy jak wobec faktu – możemy się z nim zgadzać lub nie, krytykować go, oceniać i porównywać z innymi źródłami. Muzyka, szczególnie w warstwie słownej, może przekazać wiele, jednak robi to przeważnie w formie metafory. Rzeźba mimo swej plastyczności posiada ograniczoną ilość rzeczy, które może przedstawić. Obraz nie posiada tych ograniczeń. Dotyka faktu jak i alegorii oraz symbolu. Posługuje się znakiem by przekazać wiedzę, ale także zaciekawić, lub nawet zaszokować.
Nie inaczej jest w przypadku „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki, który jest obrazem trudniejszym do interpretacji, niż mogłoby się wydawać. Na pierwszy rzut oka chaotyczny i pozbawiony historycznej adekwatności, posiada liczne ukryte tajemnice, przyciągające licznych specjalistów oraz miłośników sztuki i historii. Pośród nich wielu zarzucało mistrzowi nieuctwo, brak konsekwencji, przerost formy nad treścią oraz brak zdecydowania co do momentu bitwy, jaki chce przedstawić. Matejko wśród tego chaosu pozostawił jednak wiele kluczy, które pozwalają nam zrozumieć zamysł stojący za twórczymi decyzjami, które pomimo wszechobecnej krytyki dzieła doceniają miłośnicy sztuki.
(graf. 1) Bitwa pod Grunwaldem, Jan Matejko. Wikipedia. Domena publiczna.
Tworząc swój obraz Matejko czerpał głównie z kronik Jana Długosza, który podobno oparł je na relacjach swojego ojca – bezpośredniego uczestnika bitwy. Jest to opis emocjonalny i w wielu punktach odbiegający od współczesnej wiedzy, jaką mamy o jej przebiegu. Nie umniejsza to jednak wartości artystycznej samego obrazu oraz niesamowitej precyzji w przestawieniu wybranych postaci, nawet jeśli ich uzbrojenie nie pochodziło z czasów samej bitwy. Wszystkie te rozbieżności oraz pozorne sprzeczności mają swoje powody, które od wielu lat są badane przez pasjonatów twórczości Matejki. Obraz ten posiada swój kod, do którego postaramy się tutaj odnaleźć klucz. Nastręcza to wiele trudności, stąd do dzisiaj nie ma pełnej zgody co do pewnych szczegółów. Oprócz samej wiedzy co do przebiegu bitwy trzeba uwzględnić opis Długosza oraz sam kontekst miejsca i czasu życia artysty. W tym tekście skupimy się na szczegółach, które nie powinny się znaleźć w dziele historycznym, a które mając dla malarza znaczenie symboliczne, mogą nie być jasne dla każdego oglądającego dzieło.
Pierwszą tajemnicą, którą należy rozwikłać, jest wybrany przez autora moment bitwy. Od razu można dostrzec, że obraz nie może przedstawiać jednej, konkretnej sceny. Znajdują się tu bowiem wydarzenia, które oddzielały od siebie długie godziny, a także całe kilometry. Matejko połączył ze sobą w jednym ujęciu trzy momenty bitwy. Mamy tam więc martwego Dypolda Kökeritz von Dieber, który próbował wcześniej odebrać zbroję Jagiełły, stojącego w otoczeniu swojego pocztu na wzgórzu pod lasem (2). Na pierwszym planie widzimy śmierć wielkiego mistrza (3), po jego nieudanej próbie ataku w wykonaniu szesnastu odwodowych chorągwi. W lewym górnym rogu widzimy zaś zdobycie obozu krzyżackiego (4), które miało miejsce wieczorem 15 lipca 1410 roku pod wsią Stębark, gdzie obecnie znajduje się Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.
(graf. 2) poczet Jagiełły
(graf. 3) śmierć wielkiego mistrza
(graf. 4) zdobycie obozu krzyżackiego
Na pierwszy plan obrazu wysuwa się sylwetka wielkiego księcia Witolda. Idąc za przekazem Jana Długosza Matejko czyni go głównodowodzącym wojsk litewsko-polskich, wbrew zasadom wschodniej taktyki walki, gdzie głównodowodzący nie uczestniczył bezpośrednio w walce, a nadzorował ją, dowodził z miejsca, z którego wzrokiem można było ogarnąć pole bitwy, tak jak przedstawił postać Władysława Jagiełły (2). W sprzeczności do jego roli stoi przedstawiony przez malarza ubiór. Nie ma na nim wiele elementów militarnych. Gdyby nie kolczy kołnierz oraz karacenowe naramienniki można by myśleć, iż jest on na uroczystej paradzie. Posiada on na sobie elementy ubioru pochodzące tak z kultury Zachodu jak i Wschodu. Orientalne akcenty odnajdujemy w kołpaku, specyficznym kształcie tarczy oraz perskim mieczu, które nie pasują do reszty jego ubioru. Postać Witolda skrywa o wiele więcej symboli. Sama jego postawa ma nam przekazać istotne informacje. Szeroko otwarte oczy wypełnione desperacją i rozłożone ręce, pomimo trwającego skoku na koniu, są symbolem determinacji i zdecydowania po wielu latach zmieniania stronników. Przedstawiony jest jako człowiek, które nie dba już o stabilność w siodle – nie kalkuluje i nie szuka najbezpieczniejszego rozwiązania, tylko szaleńczo rzuca się ku zwycięstwu, paląc za sobą liczne mosty. Historycy nazywają ten moment ostateczną deklaracją Witolda. Patrzy on już nie na bitwę, ale wprzód – wręcz w kierunku oglądającego. Wskazywać ma to nam, iż myślami jest już dalej, desperacko krocząc ku przyszłości (5).
(graf. 5) książę Witold
Nie bez znaczenia jest także tło na jakim jest on przedstawiony. Znakiem jego chrześcijańskiej, przecież nie tak długiej, przynależności, jest niewielki krzyż na mitrze. Znajduje się on nie przez przypadek na tle chorągwi wielkiego mistrza, która ciągnięta jest ku ziemi. Świeża wiara Witolda, chodź mała jak ten krzyż, to jednak dumnie wyeksponowana, jest przeciwstawiona upadającej wiarołomnej wierze zakonu krzyżackiego.
Liczni badacze doszukiwali się znaczenia także w innych elementach ubioru Witolda oraz jego konia. Chyba jednym z ciekawszych elementów jest pas rycerski, które nie przypomina żadnego ze znanych artefaktów z tamtych czasów. Okazuje się, że autor pomysł na ten element wziął z abażura lampy, która stała w jego mieszkaniu. Jest to jeden z tych przykładów gdzie wrażenia estetyczne były istotniejsze niż historyczna adekwatność.
Dużo poważniejszą nieścisłość, która najbardziej boli historyków, odnaleźć można po prawej stronie księcia. Obok niego, dmąc w róg zwycięstwa, występuje Marcin z Wrocimowic herbu Półkozy. Chorąży krakowski trzyma wielką chorągiew Królestwa ubrany w pełną zbroję husarską. Badacze twórczości Matejki podejrzewają, iż chciał on w ten sposób wskazać na tradycje wojskowe i najważniejsze polskie zwycięstwa – tradycję, która łączy Grunwald, Kircholm, Chocim i Wiedeń. Niestety scena ta ugruntowała w przygodnym obserwatorze obrazu wrażenie, iż już pod Grunwaldem walczyła husaria. Sama chorągiew też posiada kilka niestandardowych motywów, które podkreślają intencje autora. Zakończenie drzewca chorągwi, składające się z ostrego grotu oraz kolczastej kuli, do złudzenia przypomina gwiazdę zaranną – jedną z najgroźniejszych broni tamtych czasów. Symbolem tym autor ostrzega wszystkich, którzy śmieliby podnieść rękę na znak Królestwa. Taką samą groźbą jest nawiązanie do niepokonanej formacji wojskowej, jaką była przez wiele wieków husaria (6).
(graf. 6) Marcin z Wrocimowic
Tuż obok księcia Witolda mamy kolejną sławną scenę, w której widzimy atak na Ulricha von Jungingena, wielkiego mistrza zakonnego (3). Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest brak relikwiarza na piersi wielkiego mistrza, którą zastępuje naszyte godło jego zakonu. U jego pasa wisi widoczny, jakby na pokaz, różaniec. Symbole te miały wyrażać przekonanie wielkiego mistrza, że ktokolwiek uderza w niego, uderza także w całe państwo krzyżackie i religię chrześcijańską. Wielu badaczy wskazuje na pozbawioną realizmu pozę, w jakiej przedstawiony został koń Ulricha. Co ciekawe biografowie Matejki twierdzą, iż podpatrzył on ją na ulicach Krakowa. Malując dostrzegł oficera austriackiego, który nie mógł opanować swojego konia podczas patrolu. Obraz ten tak utkwił w jego pamięci, iż postanowił uwiecznić go na malunku.
(graf. 7) śmierć wielkiego mistrza
U prawego boku wielkiego mistrza zakonnego widzimy atakującego, półnagiego Żmudzina. W ręku ma on kopię włóczni św. Maurycego. Matejko odwzorował ją podstawie tej, którą cesarz Otton III w tysięcznym roku przekazał Bolesławowi Chrobremu. Oczywistym jest, że nie mogła się ona znaleźć na placu boju. Jest ona wyrazem ironii, jaką Matejko chciał przekazać wskazując, iż świętą bronią walczy poganin przeciw wiarołomnemu zakonowi, który zamiast nawracać pogan, pogardził chrześcijańskimi zasadami. Włócznia była darem, który miał wyrażać misję chrystianizacyjną, powierzoną przez cesarza Polsce, czego nie uszanowali Krzyżacy. Ciekawą postacią jest też drugi z atakujących wojowników. Jest on symbolicznym katem – posiada wszystkie akcesoria typowe dla tej profesji. Ma on czerwony kaptur i służbowy strój z charakterystyczną jałmużniczką, czyli sakiewką do której wkładano pieniążek otrzymywany przed śmiercią od skazańca. W rękach trzyma on topór, który też nie pasuje do czasów i scenerii przedstawionej na obrazie. Jest on wzorowany na toporku saskich górników z XVII wieku. Co ciekawe, badacze we fragmencie twarzy kata, widocznej spod kaptura, doszukują się autoportretu samego Matejki. Obydwie postacie dokonujące wyroku na wielkim mistrzu stanowią jeden wielki symbol i próżno doszukiwać się w nich historycznej adekwatności. Są oni przedstawicielami najprostszych ludzi – tych, którzy zgodnie z narracją historyczną czasów Matejki, najwięcej z winy zakonu wycierpieli. Zresztą narzędzie kata – toporek górniczy, zdaje się potwierdzać tę tezę. Cały obraz jest tak namalowany by nadać dynamiczności tej jednej scenie. Kat zwrócony do oglądającego plecami pozwala wczuć się w jego rolę, prawie znaleźć się na jego miejscu i pokonać wraz z nim wielkiego mistrza zakonu (7).
(graf. 8) Zyndram z Maszkowic
Nie tylko postacie zabójców Jungingena są symboliczne. Tuż obok niego znajduje się miecznik krakowski Zyndram z Maszkowic, odgarniający mieczem płaszcz wielkiego mistrza. Jego obecność w tym miejscu jest ukrytą naganą. Był on odpowiedzialny za wielką chorągiew Królestwa, która została na jakiś czas zagrożona. Malarz stworzył fikcyjną scenę, w której w pogoni za chwałą Zyndram atakuje wielkiego mistrza, znajdując się jednocześnie na obrazie w pewnej odległości od chorągwi, której powinien był pilnować. Zresztą faktem jest, że za zagrożenie chorągwi został on usunięty po bitwie ze stanowiska (8).
(graf. 9) Mikołaj Skunarowski
Pomiędzy wielkim mistrzem oraz Witoldem rozgrywa się scena z udziałem Mikołaja Skunarowskiego, który odziany w łeb niedźwiedzia wyrywa chorągiew krzyżacką z rąk wrogiego chorążego (9). Matejko tą sceną nawiązuje do faktu, jakim jest wysłanie przez Jagiełłę właśnie bohatera tej sceny do Krakowa z wieścią o triumfie. Jako dowód miał on zabrać ze sobą chorągiew biskupa pomezańskiego. Ostatnią osobą przedstawioną blisko wielkiego mistrza jest komtur elbląski Werner von Tettingen, który rozpacza nad jego nadchodzącą śmiercią (3). Jako szpitalnik krzyżacki występuje jednak na obrazie również tylko symbolicznie, gdyż przed bitwą zbiegł on do Elbląga, by ostatecznie wziąć udział w obronie Malborka.
Po lewej stronie obrazu mamy przedstawione trzy postacie, z których dwie są ważnymi uczestnikami bitwy pod Grunwaldem: księcia szczecińskiego Kazimierza, Jakuba Skarbka z Gór (10) i polskiego giermka z łukiem. Jakub Skarbek jest ubrany na modłę orientalną, wyraźnie odróżniając się od sąsiadujących postaci, co ma przypominać fakt, że dla tej walki opuścił służbę u króla Węgier. Atakuje on księcia, którego tożsamość możemy poznać jedynie po gryfie, który znajduje się nad jego hełmem. Wyraźnie artysta chciał przyciągnąć uwagę oglądającego do tych postaci, zadając podświadome pytanie, czemu znaleźli się oni w tym miejscu. Jakub rzeczywiście pojmał księcia w wyniku potyczki na polu bitwy.
(graf. 10) Jakub Skarbek z Gór oraz książę szczeciński Kazimierz z czerwonym gryfem i pawimi piórami w klejnocie
Poszukując nieoczywistych aluzji i symboli, które zostawił nam Matejko w swoim obrazie należy przenieść się do centralnej części, poniżej postaci Witolda oraz wielkiego mistrza. Pokazany tam został Konrad VII Biały, książę na Oleśnicy i Koźlu. W młodości przebywał on na dworze królewskim w Krakowie, gdzie był paziem drugiej żony króla Władysława Jagiełły, Anny Cylejskiej. Zasłynął on swoimi chwiejnymi decyzjami politycznymi, które w czasie bitwy pod Grunwaldem postawiły go po stronie krzyżackiej, zaś później kilkukrotnie zmieniał on sojuszników. Matejko by przekazać tę wiedzę oglądającemu umieścił w jego ręce jedno z trzech istniejących do dziś bereł rektorskich Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co ciekawe jest to jedyny pokazany przez autora książę piastowski, który stanął po krzyżackiej stronie. Dając mu do ręki berło, pochodzące z Uniwersytetu Jagiellońskiego, malarz wyraźnie potępia jego decyzję. Widać to jeszcze bardziej na tle pokazanej tuż obok niego postaci wielkiego komtura Konrada von Liechtensteina. Umiera on pod nogami wielkiego mistrza do końca pozostając mu wiernym. Malarz pokazuje go w heroicznej pozie, umierającego z mieczem w dłoni (11).
(graf. 11) leżący na plecach, trzymający rękojeść miecza Konrad von Liechtenstein oraz upadający książę Konrad VII Biały (na kropierzu konia herb Śląska)
Na prawo od księcia Witolda widzimy kolejną niezwykle ważną postać. Jest to Zawisza Czarny z Garbowa (12). Atakuje on kopią komtura gniewskiego Zygmunta von Ramungen, zrzucając go z konia. Nawiązując do turniejowej historii Zawiszy oraz jego sławy jako niezwykle sprawnego rycerza, odział go malarz w strój podobny do tego, w jakim stawiano się na turnieju. Jest odziany niezwykle lekko i ozdobnie – co nie ma również odzwierciedlenia w rzeczywistości. Ponadto posiada on zapinkę przypominającą do złudzenia order austriacki, co miało symbolizować jego dobre relacje z Luksemburgami.
(graf. 12) Zawisza Czarny zrzucający kopią z konia komtura gniewskiego Zygmunta von Ramungen
Obok Zawiszy widzimy Domarata z Kobylan herbu Grzymała, przyszłego kasztelana lubelskiego. Następną postacią jest rycerz, przedstawiony w połowie ataku skierowanego przeciw Markwardowi von Salzbach – komturowi brandenburskiemu (13). Ma on przedstawiać ojca Jana Długosza (13), który historię bitwy przekazał synowi, słynnemu kronikarzowi. Matejko oddaje w ten sposób hołd rycerzowi, z którego relacji skorzystał dla stworzenia obrazu, mimo iż jego roli w bitwie nie znamy. Bardzo ciekawa scena rozgrywa się z udziałem atakowanego przez niego komtura. Został on złapany na arkan przez wojownika żmudzkiego (13). Ten epizod jest szczególnie wymowny – w pełni uzbrojony rycerz, zakuty od góry do dołu w stal, co też było niezwykłą rzadkością , ściągany z konia przez przeciwnika odzianego w skóry, wyglądającego bardziej jak myśliwy niż wojownik. Matejko chciał w ten sposób prawdopodobnie oddać fakt wpierw niewoli, a następnie brutalnego ścięcia komtura, na polecenie księcia Witolda, którego matkę obraził wcześniej, będąc posłem.
(graf. 13) komtur Markward von Salzbach złapany przez Żmudzina na arkan oraz ojciec Jana Długosza gotowy zadać cios komturowi Pokarmina
Poniżej księcia Witolda widzimy postawnego rycerza z ogromnym mieczem gotowym by opaść na wrogów. Jest to przyszły wódz husycki – Jan Žižka z Trocnowa (14). Atakuje on Heinricha von Schwelborna, który nie znalazł się na liście postaci, którą zostawił Matejko, z nieznanego dla historyków powodu. Heinrich został przez Jana potraktowany bezceremonialnie – jako oparcie na jego nogi. Matejko chciał prawdopodobnie upokorzyć w ten sposób osobę, która zgodnie z historią kazała za sobą nosić dwa nagie miecze, które miały zostać schowane dopiero po zanurzeniu ich w polskiej krwi. To nie jedyny symbol jaki zostawił malarz w odniesieniu do Jana Žižka. Ponieważ wiele lat po tej bitwie został on ogłoszony jednym z najznamienitszych wodzów husyckich oraz wyjątkowo groźnym wojownikiem, jego wrogowie wielokrotnie posyłali za nim skrytobójców. Na obrazie widać więc za jego plecami krzyżackiego najemnika, który zamierza ugodzić go sztyletem w plecy. Nie udało się potwierdzić obecności Jana Žižki na polu grunwaldzkim, ale dla Matejki jest on symbolem przymierza słowiańskiego. Trzeba wspomnieć, że ojcem Matejki był Czech, co tym bardziej pozwala zrozumieć wybór czeskiego bohatera narodowego do tej sceny.
(graf. 14) Jana Žižka atakujący Heinricha von Schwelborn.
W charakterze symbolu występuje także znajdujący się po prawej stronie Heinrich von Plauen – komtur Świecia (15). Zgodnie z przekazem historycznym nie był on pod Grunwaldem, ale dzięki jego szybkiej interwencji po klęsce wojsk krzyżackich, udało się im na czas przygotować do obrony Malborka. Dlatego przedstawiony jest tak, jakby miał właśnie uciekać. Przez jego obecność obraz przestaje mieć idealnie triumfalny wyraz. Historia zwycięstwa staje się historią utraconej szansy.
(graf. 15) komtur Świecia Heinrich von Plauen
Nad całością sceny można zobaczyć odłamki rycerskiej kopii, które wznoszą się nad polem bitwy. Obok nich widać pośród chmur św. Stanisława, który wznosi modły o boską opiekę nad Polakami (1). Na niego to patrzy, znajdujący się przy królu Jagielle książę mazowiecki Ziemowit. Pokazuje go także znajdujący się obok Zbigniew Oleśnicki, wskazując kopią, którą przed chwilą zrzucił krzyżaka z konia (2). Scena w prawym górnym rogu przedstawia także za królem las husarskich skrzydeł, czym Matejko ponownie wskazuje na przyszłą chwałę polskich wojsk.
Jak widać Matejko nie chciał swoim obrazem tylko przekazać suchą wiedzę historyczną czy unaocznić fakt. Zapragną zadać pytania, postawić przed moralnymi problemami, zaciekawić oglądającego nieoczywistymi symbolami. Przede wszystkim jednak jego dzieła powstawały „ku pokrzepieniu serc”. Bez tej wiedzy o intencji autora obraz „Bitwa pod Grunwaldem” będzie jedynie piękną ale nieadekwatną próbą przedstawienia tego wydarzenia. Matejko poszedł w swojej twórczości o wiele dalej niż zwykłe odwzorowaniu faktu. Patrząc na husarza na polu grunwaldzkim warto o tym pamiętać.
Paweł Śliżewski
graf.: Bitwa pod Grunwaldem, Jan Matejko. Wikipedia. Domena publiczna.
—
Źródła:
- Anna Micińska, „Bitwa pod Grunwaldem rozszyfrowana”, www.culture.pl
- http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/23168?t=O-bitwie-pod-Grunwaldem-lepiej-nie-uczyc-sie-z-obrazu-Matejki#
- https://www.rp.pl/historia/art1851261-bitwa-pod-grunwaldem-obraz-pelen-tajemnic
- http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/3703/idc/1/
- https://histmag.org/Jan-Matejko-Bitwa-pod-Grunwaldem-5726
- https://historia.wprost.pl/10469011/bitwa-pod-grunwaldem-tajemnice-obrazu-matejki-kto-jest-kim.html